Kilkusetletnia historia kościoła parafialnego w Radoszowach jest świadectwem przenikania się na tych ziemiach różnych kultur. Świątynia jest jednym z nielicznych drewnianych kościołów w okolicy, które zachowały się w dobrym stanie. Nie da się jednoznacznie ocenić jego wieku, ale prawdopodobnie powstał w XIV wieku. Jako ciekawostkę można podać, że w krypcie świątyni pochowana jest babcia słynnego poety Josepha von Eichendorffa.

Niewielka wieś w gminie Pawłowiczki ma całkiem bogatą historię i urokliwy drewniany kościół. Wcześniej na jego miejscu stały co najmniej dwie inne świątynie. Pierwsze wzmianki o Radoszowach pochodzą z 1228 roku. W dokumencie księcia opolskiego Kazimierza wymienione są dobra sióstr norbertanek, które w tym czasie przenosiły się z Rybnika do Opola. Na gruzach pogańskiej świątyni? Niespełna dwieście lat później pojawia się wzmianka o samym kościele. - W dokumentach z 1418 roku wymieniony jest proboszcz Mikołaj z Radoszów. A skoro był proboszcz, to musiała też być parafia - mówi ksiądz proboszcz Damian Cebulla z parafii pw. św. Jadwigi w Radoszowach. Za tym, że miejscowy kościół może być bardzo stary, przemawia fakt, że świątynia była poświęcona Świętemu Krzyżowi. - Kościoły poświęcone Krzyżowi powstawały w początkowym okresie chrystianizacji ziem polskich. Można domniemywać, że wcześniej w Radoszowach stała świątynia pogańska - twierdzi ksiądz Damian Cebulla. W protokołach wizytacyjnych biskupów wrocławskich z 1679 roku znajduje się opis kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. - Mowa jest o kościele drewnianym z obrzutką glinianą. Świątynia posiadała jedną nawę z dzwonnicą. Prawdopodobnie była orientowana na wschód - wyjaśnia ksiądz Cebulla. Po zakończeniu wojny 30-letniej (1618-1648) kościół zostaje włączony do parafii w Ucieszkowie. Przyczyny należy doszukiwać się w zmniejszeniu liczby parafian. Długa wojna oraz epidemie sprawiły, że liczba wiernych bardzo spadła. Tygiel kulturowy Historia obecnego kościoła sięga 1730 roku. Wtedy to wzniesiono nową świątynię, która została poświęcona św. Jadwidze Śląskiej. Wyposażenie kościoła z tamtego okresu zachowało się do dziś. W dobrym stanie udało się też zachować ołtarz główny z obrazem św. Jadwigi oraz krzyż z jej relikwią. - Świadectwem kościoła z 1730 roku jest również belka z napisem fundacyjnym w języku morawskim - dodaje proboszcz Cebulla. Długa historia kościoła jest świadectwem harmonijnego życia na tych ziemiach przedstawicieli różnych nacji. Można tu zauważyć wpływy polskie, niemieckie oraz czeskie. Po wybudowaniu kościoła w 1730 roku w dalszym ciągu przynależał on do parafii w Ucieszkowie. Sytuacja zaczęła ulegać zmianie na początku XX wieku. - Wtedy to w samych Radoszowach żyło ponad 600 ludzi. Jeśli doliczyć wiernych z Chróstów i Dobieszowa, to łącznie było 1350 osób. Wioska była bardzo bogata. Ludzie zapragnęli mieć własną parafię - mówi ksiądz Damian Cebulla. W 1901 roku mieszkańcy wyprosili u biskupa wrocławskiego pozwolenie na budowę plebanii. Wierni sami postawili budynek. W 1907 roku zamieszkał w niej pierwszy ksiądz, nie było to jednak jednoznaczne z odtworzeniem parafii. Ksiądz stacjonował w Radoszowach jako rezydent parafii z Ucieszkowa. Przełom nastąpił dwie dekady później. Miał być murowany W 1928 roku do Radoszów trafił ksiądz Jakub Czogalla. Duchowny wraz z parafianami podjął się trudnego zadania rozbudowy istniejącego jednonawowego kościoła. - Ludzie chcieli, by nowy kościół był murowany. Gromadzili nawet cegły. Jednak okazało się to niemożliwe. Był kryzys i nie starczyło pieniędzy na ceglaną świątynię. Właścicielka majątku w Radoszowach ofiarowała modrzew i to z niego wykonano nowy kościół - opowiada proboszcz Cebulla. Stara świątynia została niemal całkowicie rozebrana. Nowy kościół zaprojektował Albert Kőhler z Pawłowiczek. Przeorientowano ołtarz główny ze wschodu na północ, powstały również dwa ołtarze boczne. Ołtarz główny poświęcono św. Jadwidze. W jednym z ołtarzy bocznych umieszczono obraz św. Jana Nepomucena. Przedstawia on męczennika w niebie z klęczącymi u jego stóp dwiema kobietami. Jedna z nich to cesarzowa Austrii, drugą jest królowa Czech. Drugi ołtarz boczny poświęcony jest Najświętszej Maryi Pannie. W nowej świątyni znalazło się miejsce na nawę, dobudowano również prezbiterium. Kościół został poświęcony 24 listopada 1929 roku przez biskupa wrocławskiego. Rozbudowa świątyni trwała ponad rok. W przedsięwzięcie bardzo mocno zaangażowali się wszyscy parafianie. Nowy kościół powstał na planie krzyża. Znalazły się w nim trzy chóry. Pod chórem głównym zamontowano belkę z morawskim napisem z 1730 roku. Z kolei w kaplicy pod wieżą kościoła umieszczono obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z 1930 roku. Z poprzedniej świątyni zachowały się obrazy-stacje Drogi Krzyżowej oraz ambona. Ślad Josepha Eichendorffa Podczas przebudowy kościoła w 1928 roku natrafiono na dwie krypty. Jak się okazało, pochowano w nich dwie kobiety: Johannę von Eichendorff z domu Salisch - babcię najsłynniejszego poety śląskiego z okresu romantyzmu Josepha von Eichendorffa i hrabinę, która mieszkała w okolicy. Rodzina słynnego poety sprawowała opiekę nad kościołem w Radoszowach. W 1785 roku świątynią opiekował się ojciec Josepha - Adolf, następnie pieczę nad kościołem sprawował wuj poety - Rudolf. Choć Radoszowy przez kilkanaście lat należały do rodziny von Eichendorff, to na miejscu mieszkała jedynie babcia poety Johanna. Kobieta zmarła w 1798 roku i została pochowana w krypcie pod starym kościołem. - W pamiętnikach poety można znaleźć wzmianki o Radoszowach. Na pewno sam Joseph von Eichendorff również bywał w Radoszowach - mówi ksiądz Damian Cebulla. Obecnie obie krypty są zaślepione. Wiernych coraz mniej Utrzymanie w dobrym stanie drewnianej świątyni nie jest zadaniem łatwym. W 1995 roku remont kościoła rozpoczął ówczesny proboszcz parafii, ksiądz Joachim Pohl. - Po zakończeniu II wojny światowej kościół został wyremontowany zgodnie z obowiązującymi wtedy trendami. Na ściany trafiły płyty pilśniowe, które zakryły oryginalne deskowanie. Potrzeba było bardzo dużo pracy, by przywrócić mu oryginalny wygląd - twierdzi proboszcz Cebulla. Ksiądz Joachim Pohl służył w parafii do roku 1998. To dzięki niemu ze ścian zniknęły stare płyty i odtworzono modrzewiowe deskowanie. Do kościoła wróciły również obrazy-stacje Drogi Krzyżowej, które były przechowywane na strychu plebanii. Zapoczątkowany jeszcze w ubiegłym stuleciu remont trwa po dzień dzisiejszy. W 2000 roku udało się wymienić dach. W miejsce elementów zawierających szkodliwy eternit wstawiono gonty. W 2009 ze ścian kościoła oraz wieży zaczęto usuwać azbest. W prace bardzo mocno angażują się parafianie, zarówno obecni, jak i osoby, które wyjechały za granicę. Ale nie jest łatwo, ponieważ od dłuższego czasu parafia się wyludnia. Czasy, gdy w trzech tworzących ją wsiach mieszkało 1350 osób, dawno odeszły w niepamięć. Obecnie liczba parafian wynosi mniej niż 400. Otwarty dla zwiedzających Trwający od kilkunastu lat remont kościoła nie wpływa na jego bieżące funkcjonowanie. Na mszę świętą wiernych zwołuje dzwon z 1507 roku. - To najstarszy dzwon, jaki mieliśmy w naszym kościele. W czasie II wojny światowej do Rzeszy wywieziono dwa inne, które następnie przetopiono. Tylko ten nam pozostawiono. Do dziś jest w użyciu - mówi ksiądz Cebulla. Umieszczono na nim gotycki, minuskułowy napis. Ciekawostką jest umiejscowienie w kościele trzech chórów. Każda z trzech wiosek tworzących parafię zajmuje jeden z nich. Świątynia jest otwarta dla zwiedzających. Poza zabytkowymi ołtarzami i amboną można w niej obejrzeć kilkusetletnią chrzcielnicę, odnalezioną podczas prac remontowych pod koniec ubiegłego stulecia. Prawdopodobnie pochodzi jeszcze z pierwszego kościoła. Przy świątyni znajduje się cmentarz oraz pomnik żołnierzy poległych i zaginionych podczas I wojny światowej. Wyryto na nim nazwiska 73 parafian, którzy po zakończeniu wojny nie powrócili do swoich domów. Żeby zwiedzić zabytkowy kościół, należy umówić się z proboszczem.